28.02.2014

W czyimś życiu być

Wszyscy mówią o najnowszej powieści. Myśliwski bigos znowu zagościł na polskich talerzach. Lepszy czy gorszy, zależy od kubków smakowych kosztujących potrawy. Ja chciałam na przekór i na odwrót – debiut podać na obiad. Niewielka porcja, ale same wykwintne smaki. Zapewniam – najeść można się do syta.

Historia prosta. Stary mężczyzna opowiada historię swojego życia. Ze strzępów wspomnień stara się stworzyć je na nowo. Mądry czytelnik zauważy szybko, że to nie on jest centralną postacią. Tylko ojciec.  Ojciec chłop, który traci nadzieje na syna. Bo matka coraz starsza i coraz mniejsze szanse. Ale cud się staje i ten chłop polski oprócz łąki zielonej, krów, świń, kawałka sadu, ukochanej ulęgałki, domu i chlewów ma jeszcze potomka, któremu tworzy los. Kreuje go, formuje niczym artysta, przelewa w tę formę ciągle niedoskonałą wielką, zaborczą miłość. Chyba trochę destrukcyjną, chyba bardzo chorobliwą, ale jednocześnie piękną i ujmującą.


Przecież synem jego jestem, raczej byłem, a dręczy mnie ustawicznie niepokój o niego, jak o kogoś niedorosłego do życia. Czuję się jakby odpowiedzialny za niego, bo mam całe życie za sobą, które on dopiero przeżywa, jako dzieciństwo, nieustające dzieciństwo, jako zaufanie do swojej wyobraźni, wiarę w pragnienie, w swoje zmyślenie.

www.znak.com.pl
To prosta historia wzajemnego wyśnienia i wymyślenia, uczucia, które na zawsze miało pozostać najważniejszą kwestią ich życia. To prosta historia. Milczący ojciec, którego nielicznymi słowami są czyny. Wycofana matka, której jedynym skarbem są włosy – pielęgnowane, podziwiane, ukochane przez ojca. Uwikłany syn, będący ciągle na rozdrożu własnego istnienia i nieistnienia.  Opowieść utkana z małych wydarzeń i wielkich emocji.  Czytelnikowi gula staje w gardle, a w oczach łzy, gdy ojciec z matką przekraczają dziewięć mostów, by ocalić życie niemowlaka. Wzruszenie chwyta, gdy ojciec na deszczu cały dzień wystaje pod szkołą, by dać dziecku okrycie. Przeraźliwa czułość ogarnia, gdy w sadzie szukają się nawzajem, by upewnić się tylko, że są. Tylko czy jesteś. Ale też zastanawia i zadziwia brak pewności syna, kim tak naprawdę jest ;brak reakcji, buntu, chęci wyswobodzenia się spod ojcowskich skrzydeł. Jakby tylko ta uległość, fascynacja i lęk pozostały, jakby nie umiał sam siebie opowiedzieć, tylko zawsze przez ojca.

Kiedy tylko zaczynam mówić o sobie, zaraz się ojciec nastręcza i o nim już dalej mi się mówi, samo prawie, wciąga mnie to mówienie o nim, nawet lubię sam tego słuchać, i nie żal mi, że o sobie zapominam, obiecuję sobie, że wrócę do siebie kiedyś, zdążę jeszcze, chociaż kto wie, może o sobie mam do powiedzenia tyle, co kot napłakał, a wszystko o nim, i dlatego z rozmysłem kryję się w jego życiu.

To hymn pochwalny na cześć słowa, i opowieści jako stworzycielki istnienia. Ojciec pomimo, że dawno już zmarł, żyje w wypowiedziach syna, istnieje wewnątrz, od środka wypełniając los syna. To konsekwentnie udowadniana przez Myśliwskiego teza, którą najtrafniej mogą oddać słowa Szymona Pietruszki, z Kamienia na kamieniu: „Od słowa zaczyna się życie i na słowach kończy. Bo śmierć to tak samo tylko koniec słów.”
Wypowiedź jako źródło życia i ochrona przed zapomnieniem, tworzony ciągle na nowo prywatny mit, życie w śmierci.


Paradoksalnie, najciężej pisać o książkach, które się wielbi. Człowiek zawsze ma poczucie niewyrażalności swoich uczuć, przemyśleń i analiz, które przeprowadziło się w głowie. Porcji nigdy nie będzie dość. Ale czy nie o to właśnie chodzi? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

widżet

xx